Tak naprawdę nie wiem, skąd jest rzeźbka. Klientka przyniosła z prośbą o "rewitalizację" - to chyba dobra nazwa dla operacji przywrócenia skrzydeł. Biedny, modli się chyba o to samo, bo cóż to za anioł bez skrzydeł?
Zacząłem od przygotowania otworów pod skrzydełka, potem zacisnąłem zęby i zająłem się delikatnym obskrobywaniem złotolu. Zależało mi na tym, żeby jak najwięcej zachować tego, co aniołek miał na sobie pierwotnie. Żmudną pracę rozłożyłem sobie na tydzień, w międzyczasie, dla relaksu, robiąc skrzydełka.
W podstawie pozostały ślady farby ciemnoszarej.
Okazało się także, że niektóre fragmenty zaatakował kołatek domowy. Wygrzałem więc aniołka przez kilka godzin w temperaturze sto stopni Celsjusza. Mam nadzieję, że wszystkie larwy szkodnika się ugotowały.
Potem zaszpachlowałem, gdzie uważałem za słuszne i wkleiłem skrzydła.
Teraz czas na Zosię, bo to ona jest specjalistką od kolorów.
I mamy ostateczny efekt. Czyż nie lepiej? Klientka jest bardzo zadowolona :)